WYWIADY

KILKA PROSTYCH SŁÓW. FINALE BBS

wywiad Wojciecha Pacuły z Januszem Rogożem
stanowi część artykułu „High Fidelity”, nr 185, 1 września 2019

WOJCIECH PACUŁA: Jaki jest symbol nowej platformy?
JANUESZ ROGOŻ
: Platforma nie ma symbolu, ale nazwę – Finale/BBS. BBS to akronim systemu antywibracyjnego. Zaczęło się to od serii stolików o nazwach Trio/BBS, Quartet/BBS itd.


Teraz wszystkie platformy będą nosiły nazwy, a nie symbol?
Na pewno linie produktów, które są już z nazwami – jak na przykład najnowsze stoliki – będą kontynuowane. Nazwy ostatniej serii stolików nawiązywały do liczby muzyków w zespole. W przypadku platform będą to nazwy odnoszące się do części utworów muzycznych – mamy Finale, ale jeszcze nie wiem, jakie będą kolejne.


Po Finale ciężko już pójść wyżej…
(Śmiech) No tak, rzeczywiście ciężko – ale na pewno coś wymyślę 🙂 To nie oznacza, że nie będziemy mieć jeszcze lepszej platformy, ale na razie to nasza topowa platforma antywibracyjna.


A czym się Finale różni od poprzednich platform Rogoz Audio?
Różni się przede wszystkim tym, że układ BBS jest podwojony. Składa się ona z niezależnych elementów – każda noga jest również niezależna. Na nogach kładzie się blat nośny i on jest już ruchomy. Z kolei ten blat jest podstawą kolejnego układu BBS – to blat roboczy. Mamy więc dwa poziomy ruchu bocznego. Chodziło o to, że w poprzedniej topowej platformie był tylko jeden poziom, podobnie jak w stolikach. I o ile w stolikach jest to zupełnie wystarczające, ponieważ blaty są wysoko nad drgającym podłożem (podłogą), o tyle platforma jest dość nisko.
Tak naprawdę wcale nie jest tak, że dwa układy BBS są lepsze niż jeden. Ale specyfika pracy platformy wymagała wygładzenia jej charakterystyki rezonansowej. Jak mówię, w stolikach tego problemu nie ma, ponieważ blaty są oddalone od źródła wibracji, o tyle w platformie nie ma tego pierwszego buforu udaru od powierzchni na której jest ustawiana. Kiedy robiliśmy pomiary stolików i porównywaliśmy to z platformą w bardzo ekstremalnej sytuacji, czyli kiedy platforma stawiana była na podłodze, blisko pełnopasmowych kolumn zdolnych wytworzyć dynamikę na poziomie 100-110 dB dla niskich częstotliwości 16-20 Hz, okazało się, że blaty stolików były nieco słabiej obciążane energią drgań generowanych przez kolumny, niż platformy.
Zastosowanie drugiego układu BBS nie powoduje, że rozkład obciążeń jest dwukrotnie mniejszy, ale ważniejsze jest to, że zmienia się charakterystyka fazy odpowiedzi rezonansowej. Obydwa blaty poruszają się w poziomie, ale w zależności od tego, który pierwszy przyjmuje wibracje – czyli udar – poruszy się w innej fazie niż ten drugi. Fazy tych drgań nie będą zgodne, dzięki czemu uzyskujemy jeszcze większą gładkość zbocza narastania rezonansu. I to jest, tak naprawdę, jedyna różnica pomiędzy pojedynczym układem BBS a podwójnym.


Co się mierzy w platformach antywibracyjnych?
Każdy stolik i platforma, jeśli są mierzone podczas standardowych testów, to najczęściej są to pomiary przy pomocy akcelerometru – chodzi o zmierzenie przyspieszenia drgań. Każdy materiał ma swoją charakterystykę odpowiedzi rezonansowej. W pomiarach wychodzi to jako rezonans główny, na przykład w zakresie 500-800 Hz, który wygląda podobnie, jak pomiar impedancji kolumn w funkcji częstotliwości – jest jeden pik i łagodne narastania, a potem opadanie. Wszędzie tam, gdzie jest charakterystyka płaska, mieszcząca się – na przykład -w tunelu 5 dB, tam tłumienie i rozpraszanie drgań przez platformę jest najbardziej efektywne. Tam, gdzie aktywizuje się rezonans własny materiału, mamy zmniejszenie efektywności jej działania.
Poszczególne materiały różnią się od siebie widmem odpowiedzi rezonansowej. Zmienia się kształt narastania rezonansów, który można ukazać na wykresie częstotliwości w funkcji głośności. Im krzywa jest wyższa, a jej kształt ostrzejszy, tym podbarwienie jest bardziej wąskopasmowe i bardziej uciążliwe dla słuchającego. Jeśli natomiast amplituda drgań jest stosunkowo niska, szerzej rozłożona w paśmie i o łagodnym nachyleniu zboczy, to drgania mniej ingerują w sygnał muzyczny i mniej ingerują we wrażliwość fizjologiczną słuchającego – po prostu mniej męczą.
Chodzi o to, aby narastanie rezonansu miało jak najbardziej gładki przebieg, czyli aby charakterystyka nie była poszarpana przez piki i „dziury”. Związane to jest z fazowością drgań, czyli tym, jak się rozkładają w strukturze materiału i w całej konstrukcji. To wiele zmiennych, które trzeba z sobą zgrać w projekcie.

Uważasz się bardziej za technika, czy za melomana?
Tak naprawdę, w pracy uważam się przede wszystkim za naukowca – najważniejsza jest dla mnie metodologia. I to zarówno w odniesieniu do pomiarów, jak i w odniesieniu do testów odsłuchowych. Jestem zwolennikiem metodologii, która nazywa się „metodologią ugruntowaną”. Wymyślił ją w latach 60. Anselm L. Strauss, a w Polsce w naukach humanistycznych „zainstalował” ją Krzysztof T. Konecki.
To jest metodologia indukcyjna. Chodzi w niej o to, że nie robimy projektu i potem zastanawiamy się, dlaczego tak brzmi i drogą dedukcji dochodzimy do tego, co się na to złożyło, a potem cofamy się i zmieniamy parametry, aby poprawić efekt końcowy. W metodologii ugruntowanej do efektu dochodzimy metodą indukcji. Drobnymi krokami, powoli. Na każdym etapie są odsłuchy i pomiary, a także falsyfikacja projektów i w ten sposób buduje się gotowy projekt. Stawiamy „dom” nie z gotowych prefabrykatów, a od fundamentów, warstwa za warstwą.
Na tym właśnie polega ugruntowywanie – jeśli postawi się fundament, to potrzebuje on czasu, żeby się ustalić, potem mur z cegieł, który znowu potrzebuje tygodni i miesięcy, aby wyschnąć, itd. Falsyfikacja jest przeprowadzana na wielu poziomach. Autorem projektu jestem ja i mogę powiedzieć, że to długie i żmudne słuchanie i testowanie. Metoda dedukcji jest łatwiejsza i szybsza, ale nie daje pewności, nie da się za jej pomocą budować na dłuższym dystansie. Efekt uzyskuje się szybko, ale jest jednostkowy.

Powracając do pytania: za naukowca mogę się uważać; melomanem jestem.


Najpierw jest pomysł, potem pomiary i wreszcie odsłuchy?
Etap pomiarów jest tylko sprawdzający. Można pomierzyć tylko kilka podstawowych parametrów, a zmiennych, których nie znamy jest wielokrotnie więcej. To są rzeczy, które się wymykają pomiarom. NA każdym poziomie trzeba oczywiście dokonać pomiarów, żeby zobaczyć, czy się trzymamy założonego parametru, ale potem jest czas, żeby nad nim pracować – to jest właśnie ugruntowywanie teorii.
Dzięki temu, że tak działamy od początku, projekty które powstały kilkanaście lat temu są cały czas dobre, możemy się pod nimi podpisać. Może ze trzy – cztery wczesne projekty wycofałem, ale to tyle. Czasem wprowadzamy zmiany w rodzaju ,,MkII”, ale to zmiany kosmetyczne. Przez czasochłonność naszej metody pracy wprowadzamy nowe produkty do sprzedaży naprawdę bardzo rzadko.